poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Przepoczwarzanie się



"Taka to ja nie będę nigdy". No cóż. Wraz z punktem siedzenia zmienia się punkt widzenia. Wielokrotnie już zdałam sobie sprawę z tego, że mogę się mylić, a swoimi sądami i czynami wyrządzić innym krzywdę. Bardzo dobrym przykładem jest to, w jaki sposób myślałam przed urodzeniem dziecka, a jak diametralnie się to zmieniło po jego urodzeniu. Kilka przykładów poniżej.


Hałasy:
Kiedyś: Jakaś tam jednorazowa imprezka nie powinna nikomu przeszkadzać. Trochę hałasu i tyle. Wielka mi sprawa. Ale tak od razu dzwonić po policję? co to za ludzie, juz dawno zapomnieli jak to jest być młodym. Chamy jedne. Hihihahahaaa.
Teraz: Czy oni nie mogą się przyciszyć? No zaraz mi dzieciaka obudzą. Znów nie prześpi nocy spokojnie, a wtedy chyba padnę na pysk. Idę im coś powiedzieć. Ale zaraz, zaraz zamiast przeprosić i postarać się  uciszyć, śmiechem reagujecie na moją prośbę i nic sobie z tego nie robicie? Co ja mam z wami zrobić? Chyba bez telefonu na policję się nie obejdzie.


Pomysłowość:
Kiedyś: Nie no, znów Wspólnota wymyśla głupoty, aby wyciągnąć od nas dodatkowe pieniądze. No po co komu plac zabaw? Matki mogą sobie pójść pod szkołę z dziećmi, daleko nie mają.
Teraz: Kurczę, nie ma tu gdzie pójść z dzieckiem. Wszędzie daleko. Przydałby się ten plac zabaw pod domem.


Monotematyczność:
Kiedyś: Czy niektórzy nie mają dość paplania wyłącznie o swoim dziecku? Ja się pytam co u nich, a ona do mnie, że dziecko usiadło w końcu samodzielnie, że zrobiło minę numer 10 po raz pierwszy, że ma już 8 zębów. Mam dosyć słuchania tego.
Teraz: Znajomi nie posiadający dziecka kompletnie mnie nie rozumieją. Są tacy mało poważni. Nie wiedzą jak to jest panicznie i nieustannie martwić się o kogoś, kto jest taki bezbronny i jak to jest cieszyć się z każdej małej umiejętności. Moje dziecko to przecież moje życie. Nie zmienię tego i nie chcę tego zmieniać.


Plany na przyszłość:
Kiedyś: Życie jest takie beznadziejne. I co ja mam teraz ze sobą zrobić? Może zmienię profesję, może miejsce zamieszkania, lub wyjadę, gdzieś daleko byle dalej.
Teraz: I co ja teraz zrobię? Pracy brak, na zmianę na to co lubię jest już nieco za późno, a poza tym niby chcę iść w świat, ale jednocześnie nie chcę. Chyba założę swoją firmę.


Poświęcenie:
Kiedyś: Ja taka jak moja mama nie będę nigdy. Nie poświęcę się dla dziecka i nie zostanę w domu. Będę pracować non-stop, realizować się, mąż nie będzie jedynym żywicielem rodziny.
Teraz: O Boszzze, jestem taka jak moja mama. Nie pracuję, nie mam czasu na realizację swoich zamiarów, a właściwie to mam potrzebę siedzenia z dzieckiem. Nie chcę jej opuszczać. Chcę wychodzić, ale jeśli tylko będzie to możliwe z chęcią zabrałabym córkę ze sobą.

Spanie z dzieckiem:
Kiedyś: Nigdy nie będę spała z dzieckiem, odłożę do łóżka i ma zasypiać samo.
Teraz: Kochane maleństwo musiało się przeprowadzić od rodziców do swojego łóżka w 3 miesiącu życia. Jak ja to przeżyję? Jak mąż chce, to niech sobie uczy samodzielnego spania, ale beze mnie. Ja na pewno nie dam rady i się złamię.


Mogłabym tak wymieniać bez końca. Praktycznie każde moje przekonanie i wierzenie "poszło w las". Nie umiem wyrazić słowami tego, jak bardzo się zmieniłam. Przekonania, postawy i priorytety. Parę lat temu, gdyby kiedykolwiek ktoś mi powiedział, że będę taka, jaka jestem teraz, to bym stuknęła się w czoło. Najlepsze jest to, że nie jest to wcale taka zła zmiana. Patrząc wstecz, z obecnego punktu widzenia, to byłam pusta i głupia. Nie żebym nie miała szacunku do swojej przeszłości. Mam. Uwielbiam wspominać to, co było kiedyś. Ale to już przeszłość i cieszę się, że mam ją już za sobą. A przede mną jeszcze tyle nieodkrytych rzeczy, zmian postaw i przekonań. Po co się przed tym bronić? Aż chce mi się powiedzieć, że tylko głupcy się nie zmieniają. I pomyśleć, że kiedyś bałam się takich zmian, a teraz tylko na nie czekam.

* fotografia to jak zwykle efekt gorączkowego przeszukiwania Internetu ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz