
Po głowie chodzi mi pewne pytanie. Pomyślcie przez chwilę, że jesteście pierworodnym dzieckiem i rodzice zawsze opowiadali wam, jacy niegrzeczni byliście w dzieciństwie. Jednak jak zapytacie o konkrety nierzadko nie potrafią ich wskazać. Czy jakby o wszystkim pamiętali, mielibyście rodzeństwo?
Staram się łapać każdą chwilę z córką, chłonę je, często je zapisuję, aby nie uleciały w kosmos. Jeszcze częściej fotografuję - a to mina numer 173, a to pierwszy raz na rowerze, a to pierwszy guz, czy pierwsza dłuższa drzemka. Okazji jest tysiące. Jedyne czego nie mam czasu zapamiętywać, a i nie mam na to ochoty, to te gorsze chwile. Gdzieś w zakamarkach pamięci mam jeszcze godziny wiszenia na cycu i drętwienia tyłka, chwile, gdy uczyliśmy dziecko zasypiać samodzielnie, bez płaczu, chwile, gdy Miśka darła się wniebogłosy w samochodzie i wózku, czy kiedy wymusza na nas określone czynności. Tak, wiem że się zdarzyły, ale jak to konkretnie wyglądało, co dokładnie się wtedy czuje i jak źle mi było - to wszystko ulatuje. Samo. Bez mojej pomocy.
Życie jest cudowne. Są dobre i złe chwile, które uczą nas różnych rzeczy. Zapominamy jednak niektóre z nich po to, by móc ruszyć dalej. Nie chciałabym żyć przeszłością i nie mieć czasu na teraźniejszość, czy planowanie przyszłości. Tak jest na szczęście nie tylko w przypadku wychowywania dzieci, ale też w innych dziedzinach życia. Nie byłoby mnie tu, gdzie jestem, gdyby moja pamięć nie miała dziur. A już na pewno nie pomyślałabym o drugim dziecku. Bo wiem, że na początku było źle, ale co dokładnie się działo, zniknęło z mojej pamięci. I dobrze mi z tym.
*źródło fotki- Internety :)
*źródło fotki- Internety :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz