niedziela, 11 maja 2014

mamy i nie-mamy

Mój świat podzielił się na dwie kategorie wraz z przyjściem mojego dziecka na świat. Na ludzi, którzy dzieci mają i na tych którzy ich nie mają. I powiem od razu, że Ci, których los nie obdarzył dziećmi w jednej chwili stali się dla mnie bardzo dalekimi znajomymi. Natomiast Ci z dzieciakami nagle stali mi się bliżsi niż kiedykolwiek wcześniej. A zauważyłam to ostatecznie dopiero teraz - rok po urodzeniu Michaliny.

Nie akceptuję tego podziału i nigdy tak się nie stanie. To oczywiste - tęsknię do życia sprzed ciąży, do ludzi, z którymi wcześniej świetnie się rozumiałam, z którymi chciałam przebywać, a oni z zainteresowaniem śledzili to co się u mnie dzieje i vice versa. Tęsknię, bo kontakt mi się z nimi urywa sukcesywnie od początku ciąży. A tym, którzy mnie jednak od czasu do czasu odwiedzają, trzeba wysyłać specjalne zaproszenia, przypominać się, narzucać swoja obecność, co jest męczące. I chyba tylko mi na tym zależy prawdę powiedziawszy.


Dużym problemem dla mnie jest stopniowe oddalanie się niektórych osób, jakbym była co najmniej trędowata. Nie wspominając już o dziwnym stworze jakiego mam pod opieką, którego ni w ząb nie rozumieją. A szkoda. Bo to cudowny szkrab.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz