piątek, 13 czerwca 2014

nic idealnego

Mam przeczucie, a raczej pewność, że nic nie jest idealne i zawsze ma jakieś wady. Chłopak, z którym zaczynasz mieszkać, figura, której brakuje tu i tam [albo jest za dużo tu i tam], mieszkanie , bo jest za małe/za duże/nieustawne/za daleko wszystkiego [niepotrzebne skreślić], życie, bo nie ma "smaczku", praca, bo za mała pensja/zbyt wkurzający szef/nuda [znów-niepotrzebne skreślić], nawet dziecko, ponieważ nie śpi za długo, prawie non stop wrzeszczy, nie słucha się i inne temu podobne sprawy.

Możesz powiedzieć, że tak, domeną Polaków jest narzekanie. Na wszystko. Możesz też stanąć na chwilę i zastanowić się, w jaki sposób sprawić, aby to wszystko było piękniejsze, albo chociaż bardziej znośne. Wreszcie możesz też utonąć w rozpaczy, ale po co? To i tak niczego nie zmieni.

Właśnie zostałam bez pracy. Znów mam trochę więcej czasu. Dla dziecka ale i dla siebie, dla uporządkowania myśli, dla poprawienia się tu i ówdzie. Mówię nie tylko o swojej figurze, bo to oczywiste, ale też duszy i tego czegoś co popularnie zwane jest życiem.

Godzinami siedzę i rozmyślam "co teraz?". Otóż doszłam do jedynego, słusznego wniosku. Skoro trafiam na samych bęcwałów, łagodnie mówiąc o swoich doświadczeniach zawodowych, czas wziąć wszystko w swoje ręce. Czas na samodzielność. Bycie szefową samej sobie. I tu moja pewność się kończy. Bo co ja właściwie mogłabym robić?

Zawsze chciałam być dziennikarką, ale co mi po tym, jak studia skończyłam i się okazało, że pracy dla "nowych" w tym zawodzie już nie ma. Może założyć własny portal, gdzie to ja dbałabym o dobre teksty. Fajny pomysł. Po researchu stwierdzam pewne braki na rynku. Pytanie czy na takim biznesie da się zarobić? Oczywiście, że się da. Problem w tym, że nie od razu i dużo czasu minie zanim się zarobi. A mój mąż nie ma zrozumienia, ani tolerancji dla czegoś, co od razu na siebie nie zarobi. Trach! marzenia się rozpadły. To co, teraz mam siedzieć i nic nie robić? Ba, nic nie zarabiać, bo lepiej w ten sposób nie zarabiać niż nie zarabiać, robiąc coś. Mam inny pomysł, książkowy. Ale to też na siebie szybko nie zarobi. Właściwie nie wiadomo, czy w ogóle zarobi.

Pomyślałam też o zupełnie czymś innym. Handel, tudzież usługi z zakresu szeroko rozumianego parentingu. Nie zdradzę dokładnie o co chodzi, bo i tu nisza na rynku pewna jest i nie chcę sprzedawać pomysłu za darmo. Otóż w tym pomyśle, jest kilka tzw haczyków. Po pierwsze trzeba by było zacząć działać błyskawicznie, jeszcze przed wakacjami, albo poczekać z pół roku i wtedy na spokojnie się tym zająć. Po drugie potrzebny jest kapitał początkowy. Spory, choć do osiągnięcia w odległym czasie, bądź za pomocą pożyczki czy też dofinansowania z publicznych środków. Czy na siebie zarobi? nie wiem. Trzeba by było ogarnąć temat porządnie, a tu nie wiem jak z czasem będzie, skoro dzieciaka mam bardzo absorbującego i właściwie bardziej od biznesu i pieniędzy cenię sobie czas spędzany z dzieckiem.

Do problemu typu "z czego żyć", doszedł kolejny: "jak żyć". Otóż jedno wiem na pewno. Siedzieć na dupie i martwić się o pieniądze nie chcę. Drugie też wiem na pewno. Chcę poznawać świat, zwiedzać, podróżować. Nawet, jeśli mam tylko leżeć plackiem na plażach południowej Europy przez parę następnych lat, póki dziecko, kierowane ciekawością, samo zacznie CHCIEĆ zwiedzać coś więcej niż plażę. Trzecie wiem też na pewno. Mój mąż nie podziela moich celów i chęci. I jest to największy problem jaki przyjdzie mi w najbliższym czasie rozwiązać. Bo nie chcę statecznego życia, w ciepłym mieszkanku, z gromadką dzieci i dobrze prosperującym biznesem. To nie jestem ja. Ja będę nieszczęśliwa w takiej sytuacji. Chciałabym postawić ultimatum - albo mąż zacznie podzielać moje zainteresowania i mieć podobne podejście do życia, albo koniec z nami. I tu jest kolejny problem. Powiedzieć to jest bardzo prosto. Gorzej z wcieleniem ultimatum w życie. Bo i jedno i drugie jest więcej niż niemożliwe. Ja po prostu nie chcę stawiać go przed takim wyborem.. Bo męża kocham, mimo wszystko. Ale będąc nieszczęśliwą nie mogę uszczęśliwić innych. Muszę więc znaleźć kompromis. Bo nic w życiu idealne nie jest. Ale można dążyć do osiągnięcia takiego ideału. I to zamierzam zrobić. Trzeba tylko jakoś zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz