piątek, 12 września 2014

Bodu-bodu

Człowiek miłości uczy się całe życie. Taki maluch, od samego początku musi czuć, że jest kochany. Dzięki temu wie, że jest "chciany", potrzebny, a świat jest przyjaznym miejscem. Dlatego nie szczędzę mojej córce czułości, biegnę od razu jak tylko się obudzi i mnie woła, codziennie mówię, że ją kocham.

Jeszcze nigdy dotąd nie czułam niczego podobnego. Śmiem nawet twierdzić, że do póki nie urodziłam dziecka nie wiedziałam jak to jest kochać w "ten" sposób. Wyobrażałam to sobie na milion sposobów. Ale nigdy nie byłam w stanie sobie nawet przez chwilę pomyśleć, że będzie to TAK wyglądać.

Jest sobie małe chucherko, rozbrykane, roześmiane, głośne czasami, z temperamentem po ojcu, bo przecież, że nie po mnie. I tak patrzę na nią i serce roście. Jakbym permanentnie była zakochana. A nawet jak jest źle i mamy gorszy dzień, różowe okulary z nosa nie schodzą. Choć chwilowo ciemnieją, za chwilę na powrót ukazują blask dnia powszedniego.

Jak przychodzi się po prostu przytulić, całuje na do widzenia, wita z zachwytem po powrocie do domu czy robi zwykłe bodu-bodu czółkiem, rozpływam się cała i chcę te chwile zatrzymać w sercu na zawsze. I za nic w świecie nie zamieniłabym tego. Nie ma takiej rzeczy, która byłaby ważniejsza, lepsza czy bardziej przeze mnie chciana, jak moje własne dziecko.

I co ja bym zrobiła bez tej małej miłości? Mój sens życia, skrzydła do działania i najlepszy pluszak świata jest tuż obok. I choćby humor mi nie dopisywał, jak sobie pomyślę, że moje szczęście mam na wyciągnięcie ręki, to od razu mi lepiej. Mój mały aniołek i diabełek w jednym. Kocham i będę kochać do końca życia.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz