wtorek, 8 lipca 2014

3 dni do samodzielności, ale bez pośpiechu

Do dziś się dziwię,że można nauczyć się czegoś tak ważnego jak chodzenie w 3 dni. Córa mnie zaskoczyła i jak w piątek opuściła na nóżkach brzeg kanapy samodzielnie to w niedzielę wędrowała już po całym domu. Matka cała w skowronkach. Doczekała się.

Już myślałam, że nauka chodzenia będzie tak samo ślamazarna jak nauka raczkowania. A tu niespodzianka pełną parą. Przyznam szczerze, że kamień z serca też zrzuciłam, bo zaczynałam się martwić. Córa wstawać zaczęła dopiero po skończeniu pierwszego roku życia. Wcześniej najwidoczniej na to ochoty nie miała. Albo wolała uczyć się mówić, niż biegać ;)

Do mojego niepokoju bardzo przyczyniły się inne matki. Opinie typu "Jeszcze nie chodzi!?" nie pomagają. Wręcz szkodzą. Potem matki szaleją i na siłę stawiają dzieci na nóżki. Potem na siłę też ciągają za ręce i "chodzą" z nimi po domach i ogródkach. Dzieci widać od razu, że nie mają na to ochoty. Ale co poradzić, gdy pociechy innych babek chodzą od 10 miesiąca życia [btw raczkują od 7go!], wszędzie trąbią, że jeśli nie próbuje chodzić/wstawać/podnosić się do pierwszego roku życia to należy się martwić, a ciotki-klotki dzwoniąc do matki non-stop wypytują o postępy w nauce chodzenia.

Po pewnym czasie nauczyłam się ignorować wszystkie opinie. Oczywiście, że się martwiłam nadal. Gdzieś z tyłu głowy była obawa,że coś jest nie tak. Ale dużo lepiej żyło mi się ze świadomością, że dając Miśce swobodę w nauce poruszania się, robię dla niej wszystko to co najlepsze. Skoro nauczyła się już raczkować, niech robi to jak najdłużej. Podobno to pomaga. Poza tym nawet lepiej dla mnie, że tak nie szaleje po domu. Mogłam do tego czasu spokojnie pracować podczas, gdy Miśka się bawiła. Teraz dopiero się zacznie. Choć szczerze powiedziawszy mam cichą nadzieję, że jednak i ta opinia innych matek się nie sprawdzi w naszym przypadku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz