środa, 23 lipca 2014

Męczący początek

Podczas tych wakacji padam na pysk już drugi dzień z rzędu. Jeśli liczyć pakowanie, to trzeci. Bardziej męczącego początku urlopu nie mogłam sobie wyobrazić. Wysupłałam z siebie siły, aby napisać posta, by się wyżalić :)

Najpierw wspomniane już pakowanie. Potem dłuuuuuga jazda nad morze, spacer tuż po przyjeździe, a dziecię padnięte -uwaga! - dopiero po 22. Dziś chaotyczne szykowanie się na plażę, które trwało dłużej niż samo plażowanie, pilnowanie córy by nie zeżarła piachu, tudzież banana obtoczonego w piachu i innych "skarbów" znalezionych wokoło. O dziwo marudzenie włączone zostało dopiero koło 14. Lekkie zdziwienie miałam, bo od 11 zazwyczaj jest powolny spadek nastroju, a o 13 jak nie nakarmi się i nie położy jej spać, to mamy armagedon. Najwidoczniej wielka piaskownica, mimo początkowego strachu przed nieznanym, spodobała się bardzo. Potem już praktycznie - uciekaliśmy z plaży bo trzeba było naszykować coś do jedzenia i położyć dziecię spać. Traf chciał, że obiad w postaci chrupka wystarczył i Miśka zasnęła tuż po włożeniu jej do wózka. Spała mocno, więc nie chcąc jej budzić i zanosić na 3 piętro bez windy, co wiąże się z zostawianiem na dole wózka, poszliśmy się przejść. Matka kupiła sobie upragnione gacie od kostiumu, bo stare okazało się, że nieco zmalały przez rok. Słaby materiał po prostu ;) o dziwo góra od kostiumu nagle zaczęła pasować, bo z kolei cycki mi zmalały. Złośliwość losu, powinno być na odwrót. Obkupiliśmy się też w owoce, warzywa o parę spożywczych rzeczy, które zużyliśmy do przygotowania obiadu. Po obmyciu z piachu każdego z osobna czas jakoś minął i trzeba było już córę usypiać na noc. No i problem. Jak zrobić, by dziecko zasnęło o stałej porze [u nas to 20], skoro na dworze jasność, a w kwaterze jasne rolety? Stoczyliśmy batalię, aż w końcu objęłam inną taktykę. Ojciec pilnuje hasającej córki, a matka idzie spać. Dziecię polatało trochę, wspięło się na łóżko, przytuliło matkę i powoli zasnęło. W końcu błoga cisza i szum wody w tle (taki tam nagrany na tablet wspomagacz zasypiania).

Nic z tego co napisałam, nie będzie miało sensu bez odpowiedniego kontekstu. Otóż moje dziecko zazwyczaj jest całkiem spokojne i się słucha w miarę. Po przyjeździe nad morze nastąpiła zmiana o 180 stopni. Lata mały wariat, wszędzie jej pełno a zakazy docierać docierają, tylko są tak skuteczne jakbym mówiła do obrazu. Dziecko mające posiłki co 3 godziny, obecnie jada je w porach przeróżnych, tudzież zapycha chrupkami. Zazwyczaj szum wody sprawiał, że Miśka błyskawicznie zasypiała czując zmęczenie, teraz nic a nic nie działa, nawet cicha kołysanka Matki. Za to na matkę działa wszystko. Mogłabym zasnąć o każdej porze dnia i nocy, a już najpewniej zrobię to podczas pisania niniejszego wpisu.

ps. już nie wspomnę nawet o naszym niebieskim samochodzie pokrytym białymi plamami gówien mew, czy ich zmasowanym ataku na naszą rodzinę. Przed spadającymi bombami uchronił mnie basenik dziecka jaki położyłam na głowę. Mój mąż i córka mieli poi prostu farta.

A tymczasem dobranoc życzę, lecę uderzać głową o kant poduszki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz