piątek, 8 sierpnia 2014

Czym skorupka za młodu...

Nie od dziś wiadomo, że wychowanie ma duży wpływ na to, jakimi ludźmi będziemy jako dorośli. Na nas, jako rodzicach, ciąży niezwykła odpowiedzialność za małe istoty będące naszymi dziećmi.

Kiedyś, dawno, dawno temu, na studiach uczyłam się o roli wychowania i genów. A że ukończyłam kierunek mocno związany z socjalizacją młodych ludzi, wbijaliśmy sobie to do głów po tysiąckroć przez całe pięć lat naszej nauki. Oczywiście nie da się oszukać genów i to jacy dziś jesteśmy to mniej więcej w 50 % ich zasługa. Drugie 50% to cała reszta, nazywana socjalizacją. Składa się na to nie tylko wychowanie, ale też atmosfera rodziny, role, jakie przyjmujemy, czy autorytet jakim jesteśmy dla swoich dzieci. Dobrze to obrazuje ostatnio popularna kampania o naśladownictwie zachowań dorosłych przez dzieci. Ty krzyczysz, dziecko to widzi i też to robi. Ty rzucasz śmieci na ulicę, dziecko takie zachowanie powtarza. I tak dalej. To, czego przez wiele lat mnie uczono, teraz mam na co dzień. Jestem niejako wzorem do naśladowania przez moje dziecko. I powiem szczerze jest to bardzo stresujące.

Staram się jak mogę, ale wybaczcie, nie jestem wolna od błędów. Popełniam je i każdy to robi. Ale staram się też je naprawiać. Wiem, że nie można krzyczeć na przykład na męża w obecności dziecka, a jeśli to się stanie, powinno się też pogodzić po kłótni przy dziecku. Będzie wiedziało, że można się na siebie złościć, ale też zakończyć to trzeba przeprosinami i pogodzeniem się. Wiem też, że jeśli robię wszystko sama w domu bez pomocy z drugiej strony, to ono się tego nauczy i zawsze będzie miało obraz kobiety-matki jako kury domowej. Tego bym nie chciała dla swojej córki. Chciałabym aby była kobietą niezależną i partnersko podchodziła do związku. Jeśli ja piorę i zmywam naczynia, to druga osoba na przykład gotuje i wynosi śmieci. I staram się swojej córce dawać też taki przykład w naszej rodzinie. 

Mój mąż właściwie tylko gotuje, bo mi szczerze powiedziawszy ta czynność się bardzo nie podoba i robię to okazyjnie. Nie wymagam tego od męża. Robi to, bo lubi. Jednak całą resztę czynności mój mąż robi, bo musi. Wynoszenie śmieci jest jedną z nich. Niestety bez kilku przypomnień o tym fakcie i w końcu awantury, gdy jest już więcej niż trzy worki zapełnione, a śmieci rozlewają się tu i ówdzie, się nie obędzie. Podobnie ze sprzątaniem, gdy uważam, że ja już się nasprzątałam i kolej męża, czy też innymi czynnościami. Opieka nad dzieckiem przypada mi, jednak też potrzebuję czasu dla siebie, nawet jeśli nigdzie nie wyjdę danego dnia. Jednak to też sprawa ciężka między nami, bo mężowi trudno zająć się dzieckiem tak, abym ja miała czas dla siebie choćby przez chwilę, bo córka jak tylko może podbiega do mnie i coś chce. 

Jest ciężko z podziałem obowiązków. A dokładniej z tym jak my sobie to wyobrażamy, a jak jest naprawdę. Jednak nic nie jest w stanie sprawić bym się poddała i przestała walczyć o równy podział obowiązków. Bo mimo, że mąż ma etat w pracy i parę dodatkowych zleceń, to ja mam ze trzy etaty przy opiece nad dzieckiem i nie da się tego porównać. Jeszcze niedawno miałam też pracę na etat i u nas w domu było tak samo jak jest teraz, ale to też nie jest argument do tego, aby mi dołożyć obowiązków, bo wciąż mam ich za dużo. I walczę o to wszystko nie tylko dlatego, że chcę, aby mi było lżej, ale też po to, aby nauczyć partnerstwa moje dziecko. I tak, uczę ją tego od samego początku, bo im wcześniej się zacznie, tym bardziej prawdopodobne, że dziecko tę wiedzę przyswoi. Będę dumna, jeśli choć trochę z niej zostanie mojej córce na przyszłość.
Podział obowiązków według andrzejrysuje.pl

A jak to się ma dla mam chłopców? Nie jestem jedną z nich, choć nigdy nic nie wiadomo ;) Ale bardzo bym chciała, aby mojej córce trafił się odpowiedni "egzemplarz". Taki, któremu mama nie podstawia pod nos jedzenia do trzydziestki, którego mama nie biegnie z paniką w oczach, gdy ten się lekko uderzy, która nie pozwala się mu dotykać do garów, odkurzacza, żelazka i wszystkich innych sprzętów gospodarstwa domowego. Chciałabym, aby sam, bez wymuszania tego na nim, zaproponował pomoc swojej ukochanej. A przede wszystkim, by ją doceniał. Całego świata nie zmienię, jednak żywię wielką nadzieję, że ktoś taki dla mojej córki kiedyś, w przyszłości się znajdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz